02 listopada 2012

HISTORIA CZWARTA cz. 3 (ostatnia)



HISTORIA CZWARTA
„Na prawdziwą miłość zawsze warto czekać”
 Część 3
Męskie decyzje, poszukiwanie stabilizacji i te dwa cudowne słowa


         Wracam zmęczona do domu, nie mam na nic siły. Odwieszam swoją kurtkę, a po chwili widzę krzątającego się po kuchni Mariusza. Cholera! Zapomniałam, dzisiaj ich wieczór. Mariusz oświadczy się Magdzie. To wszystko przez moją pracę. Zabiera mi praktycznie cały dzień, lecz jest satysfakcjonująca. W moim wieku i tak nie mogłabym być już modelką, ale nikt nie zabroni mi tworzyć pokazów mody. Trzeba jakoś ubrać tych Polaków.
- Tak, Mario, wiem. Miało mnie nie być. Ale ja nie mam, co ze sobą zrobić. Jestem cholernie zmęczona. Obiecuję, że nie ruszę się ze swojego pokoju, tylko proszę, pozwól mi zostać – on kwituje to tylko gorzkim uśmiechem i macha ręką. Cóż za wspaniałomyślność!
         Rzucam się na łóżko i znów beznamiętnie spoglądam w sufit. Po chwili z mojej łazienki znowu wychodzi półnagi Winiarski. Mam ochotę uderzyć go w twarz, ale coś mnie powstrzymuje. Od czasu naszego intymnego zbliżenia minął miesiąc, a on nie odezwał się ani słowem! Obudziłam się następnego dnia, a Wlazły zakomunikował mi, że Michał się wyprowadził. Wpadłam w czarną rozpacz, ale szybko się pozbierałam. Głównie dzięki Magdzie i nowej pracy. Wstaję i udaję, że nic a nic nie rusza mnie jego jeszcze mokry tors i ten przeszywający błękitny wzrok. Próbuję go wyminąć i wyjść z pokoju, ale skutecznie mi to uniemożliwia. Zamyka drzwi i wyrzuca klucz przez okno. Pięknie, jak my się stąd wydostaniemy?
- Asia, proszę, wysłuchaj mnie – patrzy na mnie błagalnym wzrokiem.
- Masz pięć minut – syczę. Łapie mnie za rękę, ale szybko ją zabieram.
- Wiem, jak to wyglądało i nie mam żadnego usprawiedliwienia. Po prostu… To wszystko działo się za szybko. Przeraziło mnie to, jak szybko zapomniałem o Dagmarze. Nie chciałem zaczynać nowego życia bez uporządkowania starego. Czekałem, aż rozstrzygnie się sprawa o opiekę nad Oliwierem. Nie chciałem cię w to wciągać, bo to była jakaś chora wojna. Przepraszam. Wiem, że schrzaniłem, ale chciałem cię chronić – kpi czy o drogę pyta?
         Nic nie odpowiadam, bo muszę to wszystko przemyśleć. Ubiera się i ze spodni wyciąga zapasowy klucz. Nie pozwalam mu otworzyć drzwi, łapię go za rękę i zmuszam do przytulenia. W jego ramionach czuję się bezpieczna, ale boli mnie jego zachowanie. Podnoszę głowę, w jego oczach czai się smutek i żal. Chcąc się ich pozbyć, delikatnie muskam jego wargi. Brakowało mi jego bliskości, zapachu, głupiego gadania i nieśmiesznych dowcipów. Brakowało mi całego Michała Winiarskiego.
- I co teraz z nami będzie? – pytam po chwili patrzenia sobie głęboko w oczy.
- Nawet jeśli życie dawno zna odpowiedź, może lepiej, gdy nam teraz nic nie powie? – nuci pod nosem i wybucha śmiechem.
- O co ci chodzi?
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi! A z nami może być tylko dobrze… Ale jest jedna sprawa…
- Co tym razem? – pytam zaniepokojona.
- Właściwie to nie sprawa, to człowiek, człowieczek, taki mały… Wiesz dobrze, że Oliwier jest razem ze mną w pakiecie. Będziesz razem ze mną, z nami?
         Zanim udaje mi się wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, z salonu słyszymy głośne: „Tak!!!” To oczywiste, że Magda właśnie przyjęła oświadczyny Mariusza. Oboje uśmiechamy się pod nosem.
- Ja może nie będę aż tak wylewna, ale tak – uśmiecham się, a on całuje mnie w czoło.
         Parę miesięcy później przyglądam się Magdzie, która z uśmiechem na twarzy stoi naprzeciwko Mariusza i wypowiada słowa przysięgi małżeńskiej. Może i to jest tylko ślub cywilny, ale dla nich to nie ma znaczenia. Liczy się uczucie i to, że chcą iść razem przez życie. Para młoda wsiada do limuzyny i kieruje się w stronę sali weselnej, a ja, jako świadek i organizator, zajmuję się transportem gości. Gdy wszyscy są już w autokarze, możemy ruszyć do miejsca docelowego.
         Siedzę samotnie przy stole i obserwuję bawiących się gości. Winiarskiego z nami nie ma. Jedyny wolny termin w Urzędzie Stanu Cywilnego wypadał podczas meczu reprezentacji. Wolałabym być teraz na hali i go dopingować, ale przynajmniej jedno z nas musiało towarzyszyć naszym cudownym przyjaciołom.
- Aśka, nie siedź tu tak sama – zaczepia mnie Mariusz. - Czas na taniec ze świadkową – oznajmia i porywa mnie na parkiet.
         Nie można odmówić mu poczucia rytmu czy talentu tanecznego. Wszyscy siatkarze mają zdolności muzyczne, ale ja wolałabym być teraz w innych ramionach. Tęsknie za nim i to mnie nie dziwi. Zazdroszczę Magdzie, że ma Wlazłego prawie zawsze przy sobie, choć z drugiej strony nie rozumiem, dlaczego zrezygnował z gry w reprezentacji.
- Asiula, nie bądź smutna. Nim się obejrzysz, Winiar wróci ze zgrupowania i będzie jak dawniej – pociesza mnie Mariusz.
- Nic nie będzie jak dawniej. Za tydzień się od was wyprowadzam.
- Aśka, o czym ty mówisz? Nie ma takiej potrzeby! Mieszkaj z nami choćby i do śmierci – uśmiecha się słodko.
- Mam wrażenie, że byłaby to rychła śmierć – odwzajemniam uśmiech. - Wracaj do Magdy, bo gdyby mogła, to zabiłaby mnie właśnie wzrokiem.
         Znowu siedzę jak ten kołek i obserwuję otoczenie. I nic mi z tych obserwacji nie wychodzi. Zaraz po oczepinach przepraszam parę młodą i udaję się na górę, aby spróbować zasnąć. Leżę w łóżku, a w ręku trzymam telefon, który ciągle obracam. W końcu decyduję się na wykonanie połączenia. Odbiera po szóstym sygnale, ale nie on. Jakaś dziewczyna. Upewniam się, że wybrałam odpowiedni numer, a potem szybko się rozłączam. Nawet nie zastanawiam się, co tam się dzieje. Mam to w nosie. Nie po raz pierwszy zostałam oszukana przez faceta i nie po raz pierwszy był to Michał Winiarski. Przecież nikt nie powiedział, że od oświadczyn Mariusza do jego ślubu z Magdą między mną o Michałem wszystko było cudownie i pięknie. Oczywiście, że nie. Najpierw po raz kolejny mnie unikał, potem bez wcześniejszego poinformowania mnie wparował do domu z Oliwierem. To nie było tak, że nie chciałam poznać jego syna, po prostu chciałam się na to mentalnie przygotować. To nie była dla mnie prosta sytuacja! Miał szczęście, że to jest tak wspaniałe dziecko i bardzo łatwo nawiązaliśmy kontakt. Pokochałam tego szkraba, prawie tak mocno jak jego ojca. Ale potem znowu przestało być kolorowo. Unikał mnie, twierdził, że to przez nadmiar pracy. Ale jakoś Mariusz zawsze znajdował czas dla Magdy. Nic nie mówiłam, spokojnie czekałam, nie narzucałam się. Jednak dziś przeszedł samego siebie. To koniec. Winiarski wcale nie jest taki idealny, jak się wszystkim wydaje...
- Aśka, czy ty jesteś pewna tego, co robisz? - Magda po raz kolejny próbuje mi wybić z głowy wyprowadzkę.
- Magda, proszę cię! Muszę zacząć żyć na własny rachunek. Powinnaś się cieszyć, że będziecie mieć mieszkanie tylko dla siebie – uśmiecham się pod nosem.
- Michał dzwonił. Pytał się o ciebie, prosił, żebyśmy przyjechali do Katowic.
- No, to jedźcie. Możecie go ode mnie pozdrowić – odpowiadam obojętnie.
- Kowalska, do jasnej cholery! Ja nie będę cię przed nim tłumaczyć! Od tygodnia się do niego nie odzywasz, a on się martwi jak głupi. Co się znowu stało?
- Nic. To po prostu nie ma sensu, Madziu. To nie jest taka sama bajka jak twoja. Michał nie jest Mariuszem, a ja nie jestem tobą. To się nie uda – oznajmiam i wychodzę z mieszkania.
- Uparta jak osioł – zdążyłam jeszcze usłyszeć słowa Magdy.
         A jednak przyjechałam. Nie wiem, jak mnie przekonali, ale przyjechałam. Siedzimy sobie grzecznie na trybunach i obserwujemy zacięte spotkanie z Brazylią. Udało się, wygraliśmy. Michał jest niesamowicie szczęśliwy, bije od niego radość i energia. Magda chwyta mnie za rękę i zmusza do zejścia na boisko. Zanim docieramy do Winiarskiego, w jego ramionach pojawia się Oliwier. A razem z nim Dagmara. Witają się bardzo czule jak na byłe małżeństwo. Nawet mnie nie zauważa, a Magda chyba właśnie odkryła powód mojej decyzji.
         Łódź to takie piękne miasto. Tak cudowne, że nie potrafię się z nim rozstać. Mieszkam zaledwie dwie minuty drogi od Wlazłych. Oni są bardzo zadowoleni z tego faktu, ja trochę mniej. Co z Winiarskim? Nie mam pojęcia. Nie odzywa się od trzech miesięcy. Krążą pogłoski, że wrócił do Dagmary. Nie wiem, nie wnikam, a Mariusza i Magdy o to nie pytam. Dziś wymyślili sobie jakąś imprezę. Zupełnie nie mam ochoty na nią iść, ale czego nie robi się dla przyjaciół?
- Pokrój jeszcze pomidory i przypilnuj makaronu, a ja skoczę do sklepu – Magda wydaje rozkazy niczym prawdziwy szef kuchni. Mnie to naprawdę nie rusza, więc bez większego entuzjazmu zgadzam się na wszystko.
- Madziu, wróciłem! - po paru minutach słyszę donośny krzyk Mariusza.
- Madzia poszła do sklepu, ale jestem jeszcze ja – wołam z kuchni i w duchu się śmieję.
- Aśka? Magda zaprzęgła cię do roboty? Normalnie nie wierzę – śmieje się. Wychodzę z kuchni i witam się z Wlazłym, a moja wesoła mina ulega gwałtownemu odwróceniu. Dlaczego? Za plecami mojego przyjaciela stoi oczywiście Winiarski.
- Tak, wspaniale. Mariusz, zajmij się makaronem i pomidorami, a ja muszę iść coś załatwić – łapię szybko kurtkę i wychodzę z budynku, mijając zdezorientowanego Michała.
         Od dwóch godzin krążę łódzkimi uliczkami i szukam rozwiązania moich cudownych problemów, które równie dobrze można utożsamiać z osobą Winiarskiego. Wyjazd? Czy ponowna ucieczka jest dobrym pomysłem? Już raz tak uciekałam, to skończyłam znowu w tym samym miejscu, tylko dużo bardziej doświadczona przez życie. Wszystko ma swoje granice, nawet moja cierpliwość. Siadam na ławce i spoglądam w rozgwieżdżone niebo. Czas się dla mnie zatrzymał.
- Asia! Tutaj jesteś, a ja się tak martwiłem – z zamyślenia wyrywa mnie czyjś głos. Szybko orientuję się, że przed sobą mam zziajanego i przestraszonego Michała.
- Pff. Martwiłeś się? A to jeden z lepszych dowcipów, jakie ostatnio słyszałam – prycham.
- Asia, nie bądź ironiczna. Chodź ze mną, Magda i Mariusz się martwią.
- To Magda i Mariusz czy ty? Bo ja już nie wiem.
- Och, przestań! Wszyscy się martwimy. Nie ma cię już sześć godzin. Nie uważasz, że to trochę długo?
- Ciebie nie było osiem miesięcy, a nie robiłam afery na pół miasta.
- Wiem, ja wiem. Jestem dupkiem, beznadziejnym dupkiem, który na ciebie nie zasługuje, ale pozwól mi to wytłumaczyć!
- Kolejna bajeczka dla wiernej księżniczki? Wypchaj się tymi swoimi żałosnymi wymówkami!
- Asiulku... Wiem, zachowałem się jak skończony idiota... Ale Dagmara groziła mi odebraniem praw rodzicielskich, przerosło mnie to. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić... Przepraszam, proszę, wybacz mi. Asiu, ja cię kocham! - krzyknął rozpaczliwie.
- Wiesz, gdzie ja mam tę twoją miłość? W … - nie dane jest mi dokończyć, bo Winiarski wpija się w moje usta i nie mogę dojść do słowa.
- W sercu, moja droga, w sercu masz moją miłość – mówi, a potem mnie przytula. Tak bardzo brakowało mi jego obecności...
- Winiarski, ty pieprzony nieidealny ideale! Czemu mi to robisz?! Czemu?! - krzyczę jak opętana.
- Bo na prawdziwą miłość zawsze warto czekać – odpowiada od niechcenia i ponownie mnie całuje. Dlaczego nie umiem się na niego gniewać? Dlaczego wybaczam mu wszystkie występki? Co ta miłość robi z człowiekiem...

_____________________________ 

Tak, tak, uwiera mnie to, co już od dawna tkwi na moim dysku. I chyba próbuję się tego jak najszybciej pozbyć. Komentarze do poprzedniego wpisu to miód na moje serce. Jak już mówiłam była to historia czysto egoistyczna, ważna dla mnie, ale nie sądziłam, że przyjmiecie ją z takim entuzjazmem. Rzadko kiedy udaje mi się napisać coś tak refleksyjnego i głębokiego. Włożyłam w nią mnóstwo serca.
A teraz dam Wam wybór! :D Atanasijevic z oryginalną narracją, trzyczęściowy Wlazły, nielogiczny Rouzier czy skomplikowany Łasko? Do wyboru do koloru. Czas na Was. Niestety, Grzesiu i Łukasz jak na razie przegrywają z moim brakiem weny i czasu. To okropne. Chcę, ale nie mogę. Po prostu nie daję rady napisać nic porządnego. Zapasy - dobra rzecz. Jedyna, która jeszcze ratuje mi tyłek.
Of course, SIEĆ NIEPOROZUMIEŃ.
Pozdrawiam, Commi.

19 komentarzy:

  1. Tak w sumie jak dobrnęłam do samego końca, to kopnęłabym Winiarskiego...w tyłek :) Nie zasłużył sobie swoim zachowaniem na Aśkę,ale jak widać, miłość potrafi wszystko :)
    + Ja tam bym poczytała o Aleksie! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Winiar to dupek, ale dobrze, ze zrozumiał wreszcie jaki błąd popełnił. W sumie to od razu mógł powiedzieć Aśce że Daga do szantażowała. Może razem by szybciej sobie z nią poradzili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez cały rozdział praktycznie miałam w planach uduszenie Winiara bo tak mi działał na nerwy :D Jednak się chłopak na koniec zrehabilitował :P Mógł powiedzieć Asi co Dagmara wyprawia, a nie ukrywać przed nią prawdę. O kim bym poczytała? Może o Grzesiu Łomaczu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale cały czas zmiana uczuć do Winiarskiego :D raz fajnie a później beznadziejnie ^^ fajnie Ci to wyszło ;D Ja wybieram Rouzier'a :D buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, ej ! Ja chcę Grzesia, ja chce Grzesia ;d ale dobra może byc Antek ;d czy tylko ja miałam ochotę zabić, udusić Winiara ? Działał mi tutaj na nerwach jak mało kto . Bo jak można sie tak bawić uczuciami. Nie podobało mi się to jak traktował Asię.Raz był czuły i kochany, a raz miał ją gdzieś, a jeśli bał się Dagi, to tchórz z niego, a nie facet. Podobno dwa razy do tej samej rzeki sie nie wchodzi, a oni wchodzili kilka razy. Mam nadzieje, że to był już ostatni raz kiedy weszli i już zawsze bedą szęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od końca bo zapomnę skomplikowany Łasko, wciąż go mało w sieci :P Relacja Aśki i Michała również była skomplikowana, takie relacje wyniszczają, jednocześnie ciągnie ich do siebie by później tak jak tutaj Winiar zachowywać się odwrotnie, wiadomo powody bywają różne tutaj była Daga która go szantażowała, ale czy aż tak trudno zadzwonić, porozmawiać i wyjaśnić swoje postępowanie, chyba nie, a Michał wolał to wszystko zachować dla siebie. Aśka mu wybaczyła, sama nie wiem co bym zrobiła, pewnie też, czasami kocha się tak mocno ze można wybaczyć prawie wszystko. Cieszy mnie to że Magda i Mariusz za to byli tutaj parą którą omijały burzliwe wydarzenia

    OdpowiedzUsuń
  7. Na miejscu Magdy na samym końcu zabiłabym Michała wpychając go pod samochód za to wszystko, ale to tylko moje masochistyczne zachcianki xD Co bym chciała? Nielogiczny Rouzier, bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
  8. nielogiczny Rouzier :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Całą tę historię idealnie podsumowują słowa: pieprzony nieidealny ideał. Nic dodać nic ująć. To opowiadanie miało od początku to coś. I miało przekaz: na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno.

    Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Super opowiadanie! ;D Bardzo lubię takie, w których cały czas następują zwroty akcji, a to takie jest. ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Nielogiczny Rouzier wydaje się bardzo interesujący:D
    Antek zawsze spoko. xDD

    OdpowiedzUsuń
  12. Je jak pięknie!!! Jest świetnie! A ja chcę Alka :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Na prawdziwą miłość zawsze warto czekać, zgadzam się z tym! Michała to z chęcią bym udusiła za to jego zachowanie! Raz jest przy Aśce i mąci jej w głowie, zapewnia o miłości, jest miło i przyjemnie, a za chwilę znika bez żadnego słowa wyjaśnienia i się nie odzywa miesiącami... Na jej miejscu już dawno bym oszalała. Tekstem: "W sercu, moja droga, w sercu masz moją miłość" odkupił u mnie swe winy. :) Na całe szczęście wszystko się już wyjaśniło... ;)
    Hm... może nielogiczny Rouzier? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Łasko oczywiście!!!

    No nie wiem czy można temu człowiekowi zaufać i stworzyć choćby pozory związku uczuciowego opartego na solidnych fundamentach. Zbyt wiele się między nimi wydarzyło!

    OdpowiedzUsuń
  15. Do samego końca nie wiedziałam, jak zakończysz tą historię :) Na szczęście wszystko dobrze się skończyło :D A miałam ochotę kilka razy porządnie nakopać Winiarowi do tyłka ;p
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ;) Ja osobiście wybrała bym Łasiczkę ;p
    nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobre przesłanie na sam koniec, byłam pewna, że nie będą razem, ale zdziwiłam się gdyż się pomyliłam. Michał w opowiadaniu był taki nieukierunkowany i to było właśnie najlepsze. A co do kolejnego to ja nie obraziłabym się gdyby to był Rouzier ; ).

    OdpowiedzUsuń
  17. Uff... większość zaległości na tym blogu już nadrobiłam. Nie lubię tego, ale ciężko jest zabrać się za nadrabianie wszystkiego, gdy ma się tyle obowiązków. No cóż... bardzo ciekawe są wszystkie historie, które tutaj zawarłaś. Podoba mi się ich różnorodność, zarówno, jeśli chodzi o bohaterów, jak i style. Cieszę się, że nie piszesz o Zbysiu i spółce, bo ja też uważam, że są przereklamowani. No to chyba czas na sieć w końcu, bo się w życiu nie wygrzebię. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Już myślałam,że strzeli mu w trzarz czy coś z tych rzeczy :D Dobrze, że są razem i myślę, że to jest niemała zasługa Wlazłego. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń