07 grudnia 2012

HISTORIA DZIEWIĄTA cz. 2

HISTORIA DZIEWIĄTA
„Cierpienie jest solą życia”
 Część 2

        W lipcu w końcu dostałam zasłużony urlop. Filip zabrał mnie do swojej rodziny w Zielonej Górze, a ja nie mogłam się powstrzymać i nie iść na chociaż jeden mecz Memoriału Wagnera. Mój chłopak nie podzielał tej pasji i wysłał mnie samą na spotkania odbywające się w niedzielę. Nie smucił mnie zbytnio ten fakt, był mi nawet na rękę. Po zakończonej dekoracji na boisko wskoczyła masa dzieci, a ludzie zaczęli się ulatniać. Ja zostałam, miałam swoje wtyki. Niejaki Możdżonek był moim kuzynem, pewnie to właśnie on przysłał do mnie Wlazłego, który uwierzył, że w ogóle nie znam się na siatkówce. Zeszłam na boisko i po chwili wpadłam w ramiona środkowego. Kątem oka zobaczyłam jak mały Winiarski bawi się z Arkiem. Moje serce zaczęło szybciej bić. Zorientowałam się, jak nielogicznym wyczynem było pozostanie na hali. Po urlopie miałam wznowić terapię Wlazłego, a teraz wisiało nade mną widmo straty zaufania. Bałam się, że Wlazły zrezygnuje z terapii małego. A ja... Ja wbrew zasadom swojego zawodu przywiązałam się do Arka. Żadne dziecko nie było mi tak bliskie jak on.
         Po chwili pojawił się również Mariusz, przywitał się z Winiarskimi i ruszył w naszą stronę, bo zauważył Marcina.
- Błagam, ukryj mnie – powiedziałam do Możdżonka, a on zachichotał. – Więc to ty! Jak mogłeś? Jesteś okropny – prychnęłam.
- Czyżbyś ukrywała przed nim nasze rodzinne koligacje?
- Gorzej. Ja udawałam, że nie wiem, kim jest. Sądzi, że w ogóle nie znam się na siatkówce. Równie dobrze mogłabym umrzeć.
- Od kiedy ty się tak przejmujesz zdaniem swoich pacjentów?
- Dobre pytanie… - powiedziałam tak cicho, że mnie nie usłyszał.
- Cześć, Marcin – Wlazły podszedł do mojego kuzyna, a ja chciałam stać się niewidzialna.
- Pani Agnieszka?! – krzyknął zaskoczony, ale jednocześnie zadowolony Arek.
- No to klops – powiedziałam do Marcina, a on znowu zachichotał. – Nienawidzę cię – wysyczałam mu do ucha.
- Agnieszka? Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony Mariusz.
- Yhm… No… Przyszłam na mecz – wydukałam.
- To widzę, ale co robisz koło Możdżonka?
- Po autograf przyszła – palnął Marcin, a ja wywróciłam oczami.
- Marcinku, to nie ma sensu – westchnęłam. -  Jestem jego kuzynką.
- A więc na początku mnie okłamałaś – bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Sądziłam, że będzie ci łatwiej, jeśli będziesz myślał, że nie wiem, kim jesteś. Przepraszam – wydusiłam z siebie, cmoknęłam Marcina w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak daleko nie odeszłam, bo szybko dogonił mnie Arek.
- Niech pani nie idzie! – krzyknął zrozpaczony. – Mój tata potrzebuje pani pomocy, tylko nie umie się przyznać. Niech pani z nim porozmawia, tak jak ze mną. Proszę, proszę, proszę – cała radość gdzieś z niego odpłynęła. Teraz w jego oczach widziałam tylko błaganie o pomoc. Chciałam już coś powiedzieć, ale pojawił się jego ojciec.
- Tak, było mi łatwiej. Wiedziałaś o tym, w końcu jesteś psychologiem i to rozumiem. Nie mam ci tego za złe. I przepraszam, że Arek za tobą pobiegł.
- Nic się nie stało – uśmiechnęłam się nikle, a w sercu poczułam ulgę.
- Wiesz… Tak się zastanawiam, czy twoja propozycja nadal jest aktualna?
- Jaka propozycja?
- Nie daję rady… - westchnął, a ja szybko wszystko zrozumiałam.
- Jak psycholog czy jak człowiek? – zapytałam.
- Jak człowiek. Możesz przyjść dzisiaj wieczorem na rynek?
- Tak. Będę o dziewiętnastej, pasuje ci?
- Tak. Do zobaczenia.
***
         Filipowi powiedziałam, że umówiłam się z Możdżonkiem. Wolałam uniknąć kolejnej awantury. Między nami widoczny był mur, który rósł z każdym wspomnieniem o mojej pracy. Nadal nie mógł jej zaakceptować. O dziewiętnastej pojawiłam się na rynku Zielonej Góry. Po chwili ujrzałam zbliżającego się w moją stronę Wlazłego. Zdjął maskę i przestał udawać, że wszystko jest w porządku. Przyszedł sam.
- A gdzie zgubiłeś Arka? – zapytałam na wstępie.
- Zostawiłem go z Winiarskimi. Nie powinien być świadkiem mojej słabości.
- Tu masz rację. Ale on chyba wie, że się zagubiłeś.
- Tego trudno nie zauważyć.
         Chodziliśmy po zatłoczonych uliczkach. Pozwoliłam mu się wygadać. Opowiadał mi o Paulinie i tym, co razem przeżyli. O swoich uczuciach po wypadku, o walce, jaką toczy każdego dnia z samym sobą. Nie mówiłam nic, po prostu słuchałam. Po raz pierwszy od dawna nie doradzałam, nie szukałam rozwiązania problemu. Potem przeszliśmy do rozmowy na przyjemniejsze tematy. Mówiliśmy o siatkówce, dzieciach. Próbowałam poprawić mu humor i udowodnić mu, że potrafi żyć dalej. Po dwóch godzinach był nieco innym człowiekiem. W jego oczach można było dostrzec minimalne pokłady radości i nadziei na lepsze jutro.
- Wiesz, jest ciemno i późno. Może cię odwiozę? – zaproponował, gdy ponownie staliśmy na rynku.
- Nie, lepiej nie. To się może kiepsko skończyć. Jedź do Arka, on cię potrzebuje.
- Ale dlaczego?
- Nie chcę o tym mówić. Po prostu każdy ma swoje problemy. Trzymaj się i do zobaczenia za dwa tygodnie. Bo rozumiem, że Arek dalej będzie przychodził?
- Tak, na pewno. Dzięki, Aga. Bardzo mi pomogłaś – uśmiechnął się lekko, a potem cmoknął mój policzek. Czułam, jak się czerwienię.
- Nie ma za co – odpowiedziałam z udawaną beztroską i ruszyłam w stronę domu rodziców Filipa.
***
         Z każdym następnym dniem było coraz gorzej. Nie mogłam porozumieć się z Filipem. Próbował siłą zatrzymać mnie przy sobie. Przez niego mój krótki urlop przerodził się w piekło. Nie pozwalał mi nigdzie wychodzić, traktował jak swoją niewolnicę. Dlatego powrót do pracy był dla mnie zbawieniem.
         Wszystko mnie tego dnia irytowało, z samego rana pokłóciłam się z Filipem. Pacjentów traktowałam wyjątkowo oschle, jeden z dzieciaków prawie się przeze mnie popłakał. Czułam się okropnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Korzystając z przerwy, usiadłam obok mojej sekretarki i ciężko westchnęłam.
- Problemy? – zapytała pani Basia.
- Na to wygląda…
- Czyli typowy szewc bez butów – powiedziała kobieta, a ja się uśmiechnęłam.
- Dokładnie tak. Pomagam rozwiązywać problemy innym, a sama swojego życia nie potrafię uporządkować.
- Niech go pani rzuci w cholerę – wypaliła po chwili.
- Słucham? – zapytałam zdziwiona.
- No, niech pani zostawi tego Filipa. Jeśli nie jest w stanie zaakceptować pani pracy i jej warunków, to po co ma się pani męczyć?
- Żeby to takie proste było.
- A co jest trudnego w powiedzeniu „koniec”?
- Boję się… Boję się, że sobie bez niego nie poradzę.
- Nigdy się pani nie przekona, jeśli pani nie spróbuję. Kto nie ryzykuje, ten nie ma – puściła mi oczko.
- Coś w tym jest. Pani Basiu, wracam za dwie godziny! – krzyknęłam i wybiegłam z budynku.
***
         Wróciłam jak nowonarodzona. Wolna i bez problemu na głowie. Coś, co wydawało mi się niemożliwe, sprawiło mi radość i ulgę. Filip oczywiście zareagował bardzo gwałtownie, ale obeszło mnie to bokiem. Weszłam do recepcji i uśmiechnęłam się do pani Basi. Zauważyła moją przemianę i odwzajemniła ten gest. Po chwili jednak kiwnęła głową w stronę drzwi do mojego gabinetu. Były otwarte. Na kozetce spał Arek, a w fotelu przysypiał Mariusz.
- Cholera! Wiedziałam, że o czymś zapomniałam! – krzyknęłam zdenerwowana i weszłam do pomieszczenia.
- Ja dzwoniłam, ale pani nie odbierała – poinformowała mnie sekretarka. No tak, bateria padła.
         Usiadłam po cichu na swoim miejscu i przyglądałam się dwóm panom Wlazłym. Obaj spali spokojnie i słodko, mieli na twarzy uśmiechy. Z zamyślenia wyrwał mnie telefon. Odruchowo podniosłam słuchawkę, a Mariusz się przebudził.
- Tak, słucham.
- Aguś, proszę, porozmawiajmy. Spróbujmy jeszcze raz, ja się zmienię, obiecuję – Filip jęczał do słuchawki.
- Filip, proszę cię, opanuj się. Przykro mi, ale to koniec. I nie dzwoń do mnie więcej, ani na komórkę, ani tym bardziej do pracy. Żegnaj – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
- Już myślałem, że o nas zapomniałaś – zaśmiał się Wlazły.
- Mariusz, ja cię bardzo przepraszam. Miałam coś ważnego do załatwienia i to trwało dłużej niż przewidywałam. Naprawdę przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Przepraszam – uśmiechnął się w moją stronę i widząc moje zakłopotanie, złapał moją dłoń. Poczułam przyjemne mrowienie i ciepło, które rozlewało się po moim ciele, gdy mnie dotykał.
- Przestań mnie przepraszać. Nawet psycholog musi być czasem egoistą – uśmiechnął się słodko, a ja bezradnie oparłam głowę o blat biurka. – Ej, co jest? – zapytał przejęty.
- Nic. Po prostu rozmyślam nad swoją głupotą – wymamrotałam pod nosem, nie zmieniając pozycji.
- Głupotą?
- Poświęcam miłość, życie rodzinne i wszystkie inne cele dla spełnienia zawodowego. Uważasz, że to normalne? – podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- A jeśli powiem, że twoja praca pomaga wielu osobom podnieść się z kolan, to na twoją twarz wróci ten piękny, promienny uśmiech? – nadal trzymał moją dłoń, a kciukiem drugiej zaczął jeździć po moim policzku.
- Mariusz… Co ty robisz? – zapytałam zdezorientowana.
- Nie mów nic. Tylko się uśmiechnij – zrobiłam to, o co mnie prosił.
Przesunął palec na moje usta, a ja zadrżałam. Przybliżył swoją twarz i ciągle patrzył mi w oczy. Gdy nasze wargi dzieliło kilka milimetrów, przebudził się Arek. Szybko się od siebie oddaliliśmy i pod nosem się zaśmialiśmy. Po paru minutach Mariusz wziął Arka na ręce i wrócili do domu. A ja zastanawiałam się, co będzie, gdy terapia małego dobiegnie końca. Moment ten zbliżał się nieuchronnie. Bałam się tego. Za bardzo przywiązałam się i do Arka, i do Mariusza. W pewnym sensie poświęciłam dla nich swój związek z Filipem, czego jeszcze tego samego dnia zaczęłam żałować.
______________________________
 
Tak między Bogiem a prawdą to dzisiaj miało się nic nie pojawić. I to nie dlatego, że nie miało co, tylko dlatego, że czeka mnie katorżnicza praca przez cały weekend. Jak ktoś myśli, że humaniści mają łatwo, to zapraszam do mnie na lekcję polskiego i dwugodzinny sprawdzian ze starożytności. A "Imperium" samo się nie przeczyta, co dopiero mówić o pracy z informatyki. Ale jakoś wygrzebałam chwilę czasu, żeby odwiedzić ten blogowy światek. Muszę Was również przeprosić za to, że nie komentuję, ale po prostu nie ogarniam. Nadrobię w poniedziałek. Bo od czego są dwie godziny przedsiębiorczości? ;] Biologia też się do tego nadaje, ale nie zdążyłam dzisiaj ze wszystkim, bo za dużo czasu poświęciłam na rozkminę mojej cudownej klasówki i podziwianie śniegu za oknem.
Tak więc trzymajcie za mnie kciuki, bo następny tydzień będzie jeszcze gorszy od tego. Jeśli chodzi o oszukac-serce to w zasadzie mogłabym już spokojnie wystartować, bo mam odpowiedni zapas i zarys historii, ale jakoś się nie składa. Nie wiem, czy to kwestia braku motywacji, czy chęci. Nie mam pojęcia. Musicie mi wybaczyć albo mnie jakoś do tego przekonać. ;P
I taka techniczna kwestia, a właściwie prośba. Nie musicie mnie informować w komentarzach, Wasze blogi mam w czytanych, a na pulpit bloggera wchodzę kilka razy dziennie, więc spokojnie wszystko odnajdę i przeczytam. Wiecie, że średnio lubię spam. A jak już musicie mnie informować, to do tego służy GG. Nie potrzebuję sztucznego nabijania statystyk. :)
Już wiem, za co lubię Skrę. :) Bąkiewicz na prezydenta - to hasło mnie powaliło. Ale w końcu trochę gra i bardzo dobrze. A ta plaga w Skrze i Zaksie mnie powaliła. To wręcz niemożliwe.
Pozdrawiam, Commi.

16 komentarzy:

  1. Nonono akcja się rozkręca ^^ dobrze, że zerwała z tym Filipem, jego zachowanie średniowiecza godne jest. Zbliżyli się do siebie bardzo z Mariuszem przez tą terapię. Ciekawe co z tego wyniknie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze lekarstwo na nie spełnioną miłość,to nowa miłość :) Myślę, że jest w tym bardzo wiele prawdy :)
    + Co jak co,ale mój głos Bąku już ma! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe szczęście tą ''złą i dziwną miłość'' z Filipem ma już za sobą. Ciekawe tylko co miał oznaczać ten gest Mariusza. Oby nie pomylił uczucia z wdzięcznością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytane, ale jestem tak skonana po wykładach, że chyba nic sensowanego nie napisze. Dobrze, że Aga zerwała z Filipem, bo nie ma sensu, być z kims, komu przeszkadza Twoja praca i tylko marudzi i marudzi. FILIP, nie rozumie jaki jest sens pracy Agi, nie pojmuje, ze dziewczyma pomaga wielu osobom. I jak widać ma dobry wpływ na Szampona i Arka. Pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. I bardzo dobrze, że wysłała tego Filipa w diabły, facet był do kitu. Z Mariuszem też by było za wcześnie coś zaczynać, dajmy im jeszcze trochę 'wolności'.

    Co do braku czasu, humanistka rozumie bardzo dobrze, ja obecnie ślęczę nad Kordianem, rewolucjami w przemyśle w XVIII wieku i innymi bzdurami, które za kilka miesięcy zapomnę. Ja to sobie nadrabiam na przykład na PO czy religii, na biologii niestety nie bo mam psychiczną wariatkę, która nawet najmniejszej rzeczy się przyczepi (np. ludzi przesiada z ławki sprzed akwarium, by się rybkami nie bawili). Także życzę powodzenia w edukowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet nie wiesz jak się cieszę z faktu, że Agnieszka rzuciła w cholerę Arka! Nie zasługiwała na takie traktowanie i uważam, że to rozwiązanie sprawy było najlepsze.
    Widać, że nasza pani psycholog bardzo przywiązała się do Arka i... do jego taty? :) Kobieta ma ogromny wpływ na małego Wlazłego, na tego większego chyba też. :) Ciekawe jak to wszystko się zakończy...? :)
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości w nauce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przywiązała się do nich! Nie uwierzę:)
    Dobrze, że Filipa zostawiła, co dawno powinna już zrobić, ale dlaczego tego teraz żałuje?

    Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Agnieszka bardzo dobrze zrobiła rozstając się z Filipem. Jeśli on nie potrafi uszanować jej pracy, to ich związek nie ma najmniejszego sensu. I ona nie ma czego żałować.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  9. No i bardzo dobrze, że rzuciła Filipa. Ona się w tym związku dusiła i nie akceptował jej pracy. Pani psycholog przywiązała się do Arka i Mariusza czego nie powinna robić z punktu zawodowego. Jednak do Mariusza chyba jednak coś zaczęła czuć ;)
    Wiem co to brak czasu bo sama na niego cierpię i wszędzie na blogach kapię z komentarzami, a zaległości mam mega duże. Jednak do końca roku się z tego wszystkiego nie wygrzebie :( Co do informowania to ja tych co mam numery gg to informuje na gg, ale Twojego nie posiadam więc z przyzwyczajenia przez komentarze.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Może to jest tak, że praca uratowała ją od chorego związku z Filipem! Jego zaborczość mogłaby przerodzić się w coś bardziej niebezpiecznego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie, że rozstała się z Filipem. Człowiek, który nie rozumie naszych pasji, nie będzie dla nas kimś odpowiednim. A dla niej praca jest czymś niezwykle ważnym. I wyjątkowym, bo pomagając innym czuje się na prawdę spełniona. Na pewno przekroczyła pewną granicę, przywiązując się do Arka i Mariusza, ale myślę, że wszyscy na tym skorzystają.
    Buźka :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Takie przywiązanie do pacjenta jest nieetyczne i może się źle skończyć w tym wypadku wydaje mi się, że takie zaangażowanie emocjonalne spowoduje, że cała trójka odnajdzie swoje miejsce i razem stworzą rodzinę :D Na szczęście Filip został odprawiony z kwitkiem, bo wkurzał mnie swoim zachowaniem. Co to za miłość skoro facet nie pojmuje, że kochasz swoją pracę i pomagasz dzięki niej innym podnieść się z kolan... Nie ma co żałować tego rozstania, teraz wszystko idzie ku lepszemu :) Wystarczy się tylko rozglądnąć... Nawet nie będzie wiedzieć kiedy, a znajdzie szczęście, które wbrew pozorom jest tuż obok ;)
    Pozdrawiam, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  13. dobrze, że skończyła z tym Filipem. powinien rozumieć jej pracę. skoro to kocha, niech jej tego nie zabrania :) dobrze, że pomogła Arkowi :) bardzo podobają mi się Twoje historie i czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Agnieszka wyraźnie dusiła się w tym związku, żyła w pewnym sensie pod dyktando Filipa i była ograniczona. Dobrze się stało, że okazała się na tyle odważna by skończyć ten związek, który nie miał przyszłości.

    Widać jak bardzo w tym wszystkim pogubił się także Mariusz. Nie tylko Arek potrzebował pomocy, ale i on... On, który stracił żonę i musi się uporać z tym wszystkim. Musi jakoś żyć dla swojego syna, który tak bardzo teraz go potrzebuje. Bardziej niż kiedykolwiek.

    Wydaje mi się, że gdyby nie Arek, który się obudził, między Agnieszką a Mariuszem doszłoby do pocałunku... Było tak romantycznie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę powiedziec,że wszystkie historie przeczytałam z zapartym tchem. Dziewczyno, piszesz genialnie;) Twoje historie są bardzo życiowe i dziękuję Ci za nie;) Co do szkoły to tak z nią jest, że przed samymi świętami nauczyciele się budzą i dają masę rzeczy do ogarnięcia, ale spokojnie dasz radę;)

    PS wpisałam się do zakładki, dodałam do polecanych i zapraszam do mnie www.nie-odchodz.blogspot.com:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo dobrze, że rozstała się z Filipem, bo ten związek juś od początku był sakazany na straty. Liczę na to, że teraz w całości zajmie się Wlazłymi :)

    OdpowiedzUsuń