Cztery pory roku
Jesień
Chodź znikniemy na chwilę to miasto przytłacza jak głaz
Już kupiłem Ci bilet nie wahaj się więc chociaż raz
Patrz ta jesień jak miłość purpurą rozkrwawia nam wzrok
Mam poezję i wino, będziemy się kochać co noc
Lodówka pełna, mamusia w samolocie, trening
odbębniony, a więc może spokojnie zajrzeć do szuflady i czytać dalej ten
przeklęty list. Podchodzi do komody, a dłonie mu się trzęsą, jakby wypił dwa
głębsze, choć alkoholu nie tknął od prawie miesiąca. Przez ostatnie kilka dni w
jego głowie cały czas przewijał się obraz tej dziewczyny, usilnie starał się
przypomnieć sobie ich wspólne chwile uniesienia. Pamięta, że było mu cholernie
dobrze, że to nie była kolejna niedoświadczona lalka Barbie, tylko kobieta z
krwi i kości, która wiedziała, czego oczekuje od partnera. Była właśnie taka,
jaką sobie wymarzył.
„Jeśli chociaż trochę
ruszyły Cię wyrzuty sumienia, to być może odetchniesz właśnie z ulgą. Jej nic
się nie stało, Twoja wszechobecna głupota nie doprowadziła do żadnej poważnej
tragedii, przynajmniej wtedy. Nie wiem, czy się zorientowałeś, ale Ona była
Polką, więc nawet nie mogła się od Ciebie uwolnić, bo byłeś wszędzie. Co chwila
natrafiała na jakieś wzmianki o siatkówce, co automatycznie nasuwało jej na
myśl Ciebie. To chore, ale Ona coś do Ciebie czuła. Trudno to jednoznacznie
określić, ale było w tym coś nieprzewidywalnego. Tylko ja wiem, co przeżywała
na jesieni, kiedy jej depresję pogłębiła jedna informacja…”
Kamień spada mu z serca. Kilka zdań napisanych
przez zupełnie obcą osobę, a on czuje, jakby zrzucił z siebie jakieś
pięćdziesiąt kilo. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo ta sytuacja
w ostatnim czasie go przytłaczała.
Tym razem rozdzwania się telefon, koledzy
zapraszają na wspólną kolację, zasadniczo bez powodu. W głębi jednak wszyscy
czują, że muszą się wziąć w garść, bo ich gra nie wygląda tak, jak by mogła
wyglądać. Po prostu wszystko jest nie tak, jak mogłoby i powinno być. A ten
list tylko wprowadza jeszcze większy zamęt do życia Amerykanina, każe
przypominać sobie jakieś idiotyczne zachowania sprzed pół roku. Nagle całe
zmieszanie, wstyd i lęk zniknęły, wrócił dawny, pewny siebie i mający wszystko
w głębokim poważaniu Lotman. Już zapomniał, jak wyglądała Ona, jak się
uśmiechała i dlaczego tak właściwie to wszystko do niego wróciło.
Ze wspólnej kolacji robi się wspólne wyjście do
klubu, ale to było do przewidzenia. Gdy spotyka się dwunastu w miarę młodych
facetów, to długo nie wytrzymają, siedząc na polerowanych restauracyjnych
krzesełkach. Tym razem z propozycją, o dziwo, nie wyskoczył Lotman, lecz
Bartman. To zazwyczaj ten pierwszy zachęca resztę do takich zabaw, ale teraz
jest jakiś przygaszony, zamyślony, zupełnie jak nie on. Chyba jednak do końca
nie wszystko jest tak, jak przed otrzymaniem listu.
Głośna muzyka, ciemność, napalone kobiety, niepewne
drinki, chwiejący się krok, mocno erotyczne tańce i ogólna odmienność w
porównaniu z codziennością, prawdopodobnie to ludzie tak bardzo sobie cenią w
klubach. To taka dziwaczna idylla, oderwanie od rzeczywistości, która raczej nas
nie oczarowuje swoim wyglądem. Siedzi
przy barze i sączy kolejnego, mocnego drinka, przysiada się do niego blondynka,
ale on nie zwraca na nią uwagi. Nawet gdy jej ręka ląduje w okolicach jego
podbrzusza. Dziwne, jak na niego, przecież wśród Rzeszowianek krążą legendy o
tym, ile kobiet tygodniowo ląduje w ramionach Paula Lotmana. Tymczasem nawet
jego typowo męski organizm nie reaguje na te bodźce, wcale nie dlatego, że
dziewczyna jest szpetna, co to, to nie. Lotman po prostu myślami błądzi w
zupełnie innym wymiarze. Chyba jednak chciałby przeczytać ten list i dowiedzieć
się, co miało miejsce ubiegłej jesieni.
Żegna się z niektórymi kolegami i jak oparzony
biegnie do swojego mieszkania. Nagle znów zaczął się przejmować losem
rudowłosej dziewczyny, nagle znów stała się istotna dla jego życia, nagle, ot
tak bez powodu. Nikt nie rozumie, jak to się dzieje, nawet on.
„W życiu nie przeżywałam
tak podłej jesieni. Może i jest okropna, może i wprowadza nieprzyjemny nastrój,
ułatwia zapadnięcie na depresję, ale tak źle nie było jeszcze nigdy. Ona,
wieczna optymistka, osoba zadowolona z życia i czerpiąca z niego pełnymi
garściami, siedziała całymi dniami pod kocem i szlochała w poduszkę. Krzyczała,
że świat jest niesprawiedliwy, że życie nie ma sensu, że najchętniej opuściłaby
ten świat. A wiesz dlaczego? Bo w połowie września dowiedziała się, że jest w
ciąży. Tak, z Tobą! Ona nie jest taka jak Ty, nie puszcza się co chwilę z kimś
innym, nosi pod sercem Twoje dziecko, ale to jeszcze nie koniec rewelacji…”
Nie chce czytać dalej, nie chce wierzyć w to, co
widzą jego oczy. Nie chce dopuścić do siebie tej informacji, Paul Lotman nie
może być ojcem! Czy to takie trudne do zrozumienia? Nie, nie, i jeszcze raz
nie. To jakaś pomyłka, to dwie naciągaczki, które próbują wrobić go w jakieś
bagno i ściągnąć z niego pieniądze. Wściekły nie panuje nad sobą, rozrywa list
na strzępy, nie spoglądając nawet na drugą kartkę, nie interesuje go, co działo
się zimą. On w to wszystko nie wierzy, nie dopuszcza do siebie tak absurdalnej
informacji.
Resztki papieru lądują w koszu na śmieci, a on
sięga po butelkę whisky. Nieważne, że jutro popołudniu trening, nieważne, że od
następnego meczu bardzo dużo zależy. Paul Lotman musi odreagować i już. Niech
inni się przejmują jego stanem psychofizycznym, niech inni modlą się, żeby
dotarł na trening i był w stanie prosto odbić okrągłą piłeczkę. Jego to w tej
chwili nie interesuje, jemu nadal w głowie dudnią słowa listu. A ostatnie
zdanie nie daje mu spokoju. Ale przecież ten idiota pozbył się jedynego źródła
prawdy.
__________________________
Jest piątek, jest
druga część Paula. Może ktoś na to czekał, nie wiem. Ta historia sama z siebie
jest jakaś dziwna, sama nie rozumiem jej do końca. Była pierwszą, którą napisałam
po dłuższej przerwie, więc musicie mi to wybaczyć albo przymrużyć oko na ten
fakt. Gorzej z tym, że ja znowu zaraz będę ględzić, że nie mam co publikować.
Zachciało mi się powrotu, ech… Ale za tydzień pierwszy mecz LŚ naszych panów,
może wenisko wróci i nie będę musiała Was błagać o wyrozumiałość. Mecz pod moim
nosem, a ja i tak obejrzę go w telewizji. Gratuluję tym, którzy ustalali ceny
meczu na Torwarze -.- Ale nic, do Spodka pojadę i o!
Chciałabym też
baaaardzo podziękować tym, którzy jeszcze ze mną są. Po tych wszystkich moich
blogowych zakrętach cieszę się, że mimo wszystko jeszcze jest tych kilkanaście
osób, którym chce się czytać i komentować. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie
znaczy. Bo nie liczy się ilość, ale jakość, a w niej jesteście
bezkonkurencyjni. Uwielbiam Was! :*
Pozdrawiam, Commi.
Piątek, piąteczek, piątunio! Ja zawsze czekam na twoje opowiadania! Nie widać po Paulu, że napisałaś go po dłuższej przerwie. Jest tak samo genialny jak wszystko inne. Nie wiem, co jeszcze napisać, bo ty, kurczę, i tak wiesz, co sądzę.
OdpowiedzUsuńJa też będę podziwiać mecz w telewizorze! Sobie razem popodziwiamy! Poza tym ciesz się, że w Spodku będziesz, to już coś :D Wiem, że Torwar lepszy, a w Spodku się pomęczysz, no ale :D
Buziaki, kochana :*
Właściwie to opowiadanie mnie zaciekawiło. Lubię w Tobie to, że nie piszesz nic typowego. Opowiadań o podobnej treści raczej się nie znajdzie albo to ja nie umiem szukać...
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie. Ja jestem ciekawa nawet kolejnych listów! Jak ja wytrzymam tydzień? No, ale muszę...
Także nie pozostaje mi nic innego jak czekań na kolejną część ;)
Wynnie
jestem zachwycona, obstawiałam tę wersję, że może być w ciąży i tak też się stało. Teraz Lotman musiałby to posklejać (te listy) i dowiedzieć się całej reszty, czekam na kolejne listy bo przypuszczam, że jeszcze się pojawią :).
OdpowiedzUsuńNajlepsze mecze na Łuczniczce :D
Zawsze z niecierpliwością czekam, aż coś dodasz i domyślałam się, że nie ja jedna :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle jestem pod ogromnym wrażeniem rozdziału i całej historii. Mam nadzieję, że Lotman w końcu zmądrzeje...;D
Paul sklei ten list bo będzie się chciał dowiedzieć co było tam.dalej napisane. Mam jakoś dziwne przeczucie że dziewczyna może być chora albo temu dziecku nienarodzonemu coś jest ale nie wiem ;) Czekam na ciag dalszy tego opowiadania ;d
OdpowiedzUsuńLotman ma chyba w sobie coś na wzór serca, a może inaczej sumienia inaczej miał by ten list w głębokim poważaniu tak samo to co się stało z rudowłosą. Nie wierzę że nie będzie chciał wiedzieć co dalej, niedługo pewnie wyląduje nad tym koszem z taśmą i będzie chciał posklejać list. Teraz Paul stacza wewnętrzną walkę sam ze sobą, zobaczymy co z tego wyjdzie
OdpowiedzUsuńno pewnie, jedźcie wszyscy na mecze ;__;
OdpowiedzUsuńbardzo lubię tę historię, bo jest zupełnie inna. Paul mnie w niej irytuje, ale to chyba logiczne. mam nadzieję, że się szybko ogarnie i coś zrobi z tym wszystkim.
uwielbiam cię:) nadrabiam zaległości w twoich historiach... wiem, że nic też nie dzieje się na zawołanie, ale chciałabym przeczytać historię o Michale Bąkiewiczu, właśnie spod twojego pióra:) gratuluje przede wszystkim pomysłowości i czekam na więcej
OdpowiedzUsuńHmm, to miłe, dziękuję.:) A Michał Bąkiewicz już raz mi się zdarzył - odsyłam do historii czternastej. Być może kiedyś jeszcze coś o nim napiszę, na razie mam tamtą historię. :)
Usuńna pewno przeczytam:) tylko o jedno proszę, nie przestawaj pisać!:) pozdrawiam
UsuńNic się nie martw, Commi, wierne czytelniczki będą zawsze i wszędzie. :)
OdpowiedzUsuńCo za idiota. Po cholerę on to podarł? Paul, nie myślisz, zdecydowanie. Nie zachowuj się jak dzieciak, bierz odpowiedzialność za to, co spłodziłeś. Jedyne, co mnie teraz pociesza to to, że dziewczyna żyje. Żyje wraz z częścią Lotmana w sobie. A może już na zewnątrz, może już z raczkującą częścią? Powtórzę raz drugi - idiota.
Ja zawsze czekam na każdą twoja historie z niecierpliwością :) Teraz też tak jest :)
OdpowiedzUsuńOj Paul, narozrabiał i zamiast czytać do końca list to wolał uciec w alkohol. To mu w niczym nie pomoże. Ale może następnego dnia zrozumie, ze musi doczytać ten list do końca, aby dowiedzieć się co stało się z tą dziewczyną i z ich dzieckiem.
wielką sympatią do Lotmana nie pałam (sama właściwie nie wiem, czemu), ale tu jest taki śmiesznie dziki i wystraszony, że aż zabrałabym go na drinka.
OdpowiedzUsuńceny meczów na Torwarze? skąd ja znam ten ból ;__; ja w ogóle nie jadę na żaden mecz, zostaje mi moje towarzyszki przed tv :<
Normalnie mam ochotę udusić Lotmana. Po co on darł ten list! Jak teraz się dowie co było dalej. Czy Ruda żyje i czy przede wszystkim jego dziecko żyje. Jasne lepiej się zalać i przez jakiś czas stracić kontakt z rzeczywistością...
OdpowiedzUsuńWydaje mi się,że Lotman ma w sobie jakieś zalążki sumienia skoro tak przejął się tą dziewczyna i nie może myśleć o niczym innym. Pora w końcu dorosnąć Paul, w końcu jesteś ojcem :-)
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć... po pierwsze to, że czytam twoje dzieła, a po drugie to, że rzadko komentuję. Czemu? Znudziło mi się ciągłe pisanie komentarzy typu wspaniały rozdział/ jesteś najlepsza/ uwielbiam twoją twórczość/ świetnie piszesz itd., bo przecież ty doskonale o tym wiesz, że tak jest.
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam, że czytelniczki najczęściej komentują zachowania bohaterów. Nieraz staram się robić to samo, ale ja tak najnormalniej w świecie nie potrafię. Wiem, że to głupie, lecz ja akceptuje bohaterów takich, jacy są i strasznie ciężko jest mi napisać, że kogoś zachowanie było jakieś tam, bo właśnie ono mi się podobało. Dzięki temu historia jest ciekawa.
Raczej unikam też przeżywania danych sytuacji z bohaterami, bo kiedy tak robiłam z postaciami serialu "Pierwsza miłość" to zaczynałam żyć ich problemami, a to nie jest normalne.
W każdym razie chcę ci powiedzieć, że czytam, bo lubię twoją twórczość i czuję sympatię do ciebie oraz że przepraszam, iż nie komentuję. Przepraszam
Paula uwielbiam tym samym historia jest jeszcze bardziej dla mnie wciągająca i strasznie wielka szkoda, że podarł ten list zamiast przeczytać go do końca, bo sama jestem piekielnie ciekawa dalszych rewelacji. Jeśli nie masz pomysłów to może porwiesz się na jakiegoś Zbychiała, bo ja bardzo chętnie bym przeczytała ICH historię w Twoim wykonaniu:) ps. Masz nową wierną czytelniczkę:)
OdpowiedzUsuńNo to wpadłeś Lotek jak śliwka w kompot chciałby się wręcz napisać. Zastanawiam się kiedy dotrze do niego to wszystko co przeczytał, zacznie szperać w koszu i sklejać ten list ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń