Cztery pory roku
Zima
Kochaj mnie zamarza we mnie czas
Zobacz jak ta zima niszczy nas
Kochaj mnie bo wiem topnieje wtedy zło
Kochaj mnie zachodzi wszytko bo
- Eli, wysłałam ten list – oznajmiła blondynka,
siadając obok szpitalnego łóżka i patrząc głęboko w oczy rudowłosej dziewczyny.
- Dlaczego? – zapytała tamta drżącym głosem.
- Kochana, co miałam robić? Po raz kolejny
zemdlałaś, po raz kolejny twoje życie wisiało na włosku, a ja miałam tak po
prostu stać i patrzeć, jak się męczysz? Nie mogłam, po prostu nie potrafiłam.
- Ale co to niby ma zmienić?
- Nawet jeśli nie zmieni nic, to powinien wiedzieć.
- On nie powinien nic, wystarczy już tego, co
zrobił.
- Eliza, do cholery! Ma prawo wiedzieć, że jest
ojcem, poza tym ty możesz nie przeżyć porodu!
- Musisz?! Musisz mi o tym przypominać?! –
wykrzyczała rudowłosa i zaczęła cicho szlochać.
Blondynka przytuliła ją mocno do klatki piersiowej
i próbowała uspokoić, na marne. Przez następne kilkanaście minut Eliza
Jezierska płakała w mankiet Anity Nowak. Gdy tylko się uspokoiła, zasnęła
pośród szpitalnej pościeli i śniła. Śniła o szczęśliwym domu, z dwójką dzieci,
kolorowym ogrodem i Paulem. Nie rozumiała tego, ale faktycznie go pokochała,
choć ją wykorzystał, choć jej praktycznie nie znał, ani ona jego. W tym tkwi
cały paradoks miłości. Kochasz kogoś, kto cię krzywdzi, kochasz kogoś, kogo nie
znasz.
Dniami i nocami zachowuje się jak nie on, ten stary
poczciwy Lotman zniknął, możliwe, że na zawsze. Nie ma już w nim aroganckiej
pewności siebie, nie uwodzi wszystkich kobiet po kolei. Jedyne, co robi, to
żałuje, że w przypływie gniewu i niedowierzania zniszczył ten list. Dopiero po
kilku dniach zdaje sobie sprawę z tego, że chciałby jednak wiedzieć, co było
dalej, czym były te kolejne rewelacje. Te pytania nie dają mu spokoju, spędzają
mu sen z powiek, nie pozwalają normalnie funkcjonować. Szuka jej, choć nie ma
pojęcia jak i gdzie. Jego poszukiwania są chaotyczne i bezsensowne, ale wierzy
w cud. W cud, który tym razem nadejdzie.
W końcu się udało, stan jej zdrowia uległ na tyle
dużej poprawie, że może wyjść ze szpitala na kilka dni. To zaledwie
kilkadziesiąt godzin na pokonanie własnych słabości i odbycie być może
najtrudniejszej i najważniejszej rozmowy w swoim życiu. Wie, co jej grozi. Wie
też, co grozi jej z jego strony, jak może zareagować na jej przybycie. Nie ma
nawet pewności, że ją pozna, że jej uwierzy. Nie ma pojęcia, co było w liście
napisanym przez jej przyjaciółkę, ani czy Lotman w ogóle go przeczytał.
Niewiele wie, więc boi się jak nigdy. Jest bardziej zestresowana niż przed
ustną maturą z angielskiego, pierwszym egzaminem na studiach. Tak przerażona
nie była jeszcze nigdy.
Jego adres zdobyła dzięki Anicie, która od kilku
miesięcy jest jedyną bliską jej osobą. Pomaga jej w każdej sytuacji i gdyby nie
ona, to prawdopodobnie nie byłoby całego tego zamieszania. Nie stałaby teraz
przed drzwiami Amerykanina i nie walczyła z własnymi myślami oraz chęcią
ucieczki, a jednak jest tutaj i właśnie to robi. Nie wierzy, że tak nisko
upadła, ale nie ma wyjścia. Robi to dla swojego dziecka, które jest
najważniejsze. Ona i jej życie już raczej się nie liczą.
Za oknami po raz kolejny pada gęsty śnieg, niebo
jest szare i ponure. Paul Lotman nienawidzi zimy, nie cierpi jej z całego
serca, a w Polsce negatywne uczucia wobec tej pory roku tylko przybrały na
sile. Siedzi przy stole z kubkiem kawy i próbuje wymyślić kolejny sposób na
odnalezienie dziewczyny, która pod sercem nosi jego dziecko. O dziwo, zaczął
wierzyć, że to wszystko jednak jest prawdą, że to jest możliwe. Zrywa się
natychmiast z krzesła, gdy słyszy delikatnie pukanie do swoich drzwi. Otwiera
je ekspresowo i nie wierzy własnym oczom.
Eliza. Ta Eliza, której szuka od kilku miesięcy,
stoi właśnie przed nim z przerażonymi oczami i boi się podnieść głowę, by
spojrzeć na jego twarz, jakby był jakimś Bazyliszkiem czy coś w tym rodzaju.
Wyciąga w jej stronę dłoń, którą ona delikatnie i niepewnie chwyta. Zgodnie z
poleceniem Amerykanina wchodzi do mieszkania. Paul pomaga jej zdjąć płaszcz,
natychmiast zauważa dosyć zaokrąglony już brzuszek i uśmiecha się nieśmiało pod
nosem. Siadają na kanapie, żadne z nich nie powiedziało jeszcze ani słowa,
patrzą na siebie niepewnie, oboje boją się zrobić pierwszy krok.
- Eli… - Nawet nie zauważa, że zdrabnia jej imię,
to dla niego zupełnie naturalne. – Wiem, że jestem palantem, ale od teraz z
tobą będę. Pozwól mi, spróbujmy, mamy dla kogo. – Delikatnie gładzi jej brzuch,
uśmiechając się uroczo. – Jeśli nam się nie uda, trudno. Wiem, że to chora
sytuacja, ale chcę być przy was.
Nie spodziewała się takich wyznań, on sam się ich
nie spodziewał, ale to jej obecność tak na niego wpłynęła. To, że ma ją obok
siebie, przypomniało mu, jak bardzo przez pierwsze dni za nią tęsknił, choć
pozornie nie łączyło ich nic prócz jednej wspólnej nocy.
- Ty… Naprawdę tego chcesz? – pyta drżącym głosem.
- Tak – odpiera siatkarz bez zastanowienia.
- Czytałeś list Anity?
- Tak – zapewnia, zapominając o tym, że nie
przeczytał go w całości. To nie jest teraz dla niego istotne.
- I mimo to chcesz z nami zostać? Chcesz spróbować?
– dopytuje z niedowierzaniem.
- Tak – odpowiada pewnie i przytula ją mocno do
siebie.
____________________________
Przepraszam,
przepraszam, przepraszam. Tylko tyle mogę powiedzieć. Miało być tydzień temu,
ale ostatnio jestem tak zmęczona, że nawet nie chciało mi się rozdziału dodać.
Jestem złym człowiekiem. Zbyt absorbuje mnie życie i Liga Światowa, nie mam
czasu na ten blogowy świat. Przepraszam. </3 Z zakończeniem historii Paula
pojawię się pewnie dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam.
Pozdrawiam, Commi.
Paul przeszedł wewnętrzną przemianę. Chyba na lepsze. Cieszę się, że jednak zdecydował się zaopiekować matką swojego dziecka. Szkoda tylko, że nie doczytał listu do końca. Mam nadzieję, że, gdy dowie się prawdy, nie odrzuci Elizy, a tym bardziej dziecka. I mam cichutką prośbę, nie uśmiercaj Elizy. :)
OdpowiedzUsuńNo, w końcu mogę być z niego dumna. W końcu pokazał, że jest prawdziwym facetem. W końcu pokazał, że ma jaja. Tylko obawiam się, że jeśli dowie się całej prawdy, to już nie będzie tak pozytywnie nastawiony. Lotman, cholero jedna, musiałeś podrzeć ten list, musiałeś?
OdpowiedzUsuńBędę cię męczyć, jeśli Eliza umrze, o. Po prostu nie godzę się na to. Musi żyć dla dziecka. Please, please, pleaaase. :)
Pamiętasz, jak ci groziłam, czytając to za pierwszym razem? Bo ja tak. I dalej najchętniej bym ci groziła, ale ta historia jest piękna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Paula i Elizę ♥
Wykrzesałabym z siebie coś więcej, ale jestem potwornie zmęczona, a do tego jaram się Włochami *.*
Ona urodzi i umrze prawda? Odnoszę wrażenie, że Paul zostanie samotnym ojcem, który będzie musiał pokonać wiele przeciwności losu i wydaje mi się, że pokocha Eli w tym czasie, który spędzą razem, ale zakończenie nie będzie happy endem.
OdpowiedzUsuńsmutne jest to, że to Eliza się obwinia :c ale cieszę się, że Paul trochę dojrzał i zdecydował się na to, żeby z nią być. kurczę, czwarta część może być albo piękna albo apokaliptyczna.
OdpowiedzUsuńPaul wreszcie zachowuje się jak prawdziwy facet z jajami. Chociaż w dalszej części listu było coś ważnego, czego on nie doczytał prawda? Ona nie może tak po prostu umrzeć... Czekam z niecierpliwością na czwartą część, bo zastanawiam się jak zakończy się ich historia. Serce podpowiada, że dobrze, ale rozum wróży niemały dramat...
OdpowiedzUsuńPaul jednak nie okazał się kawałem suk...a. Myślę że miał na to wpływ upływający czas. Inaczej człowiek reaguje gdy ma okazje wszystko przemyśleć a inaczej gdy wszystko bombarduje go z znienacka. Nie znalazł listu, ale za to Eliza go znalazła. Zmartwiło mnie to że grozi jej śmierć. Mam złe przeczucia że ona odejdzie z tego świata a Paul dostanie nauczkę że nie udało mu się poznać matki swojego dziecka.
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu życzę :)
Paul jednak okazał się uczciwym facetem. Zamierza spróbować, chce stworzyć prawdziwą rodzinę i chwała mu za to :-)
OdpowiedzUsuńto jest za piękne, by się tak skończyło.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadania, są przepiękne *.*
OdpowiedzUsuńWiem, że będzie jeszcze jakieś zamieszanie z powodu niedoczytanego listu, ale mam jednak nadzieję, że nie zostanie samotnym ojcem, a nawet jeśli to Ty i tak przepięknie to ujmiesz w słowa. Gratulację ;)
Eliza okazała się bardzo odważną kobietą skoro przyszła do Lotmana. Ten pewnie dalej by siedział i czekał tylko nie wiadomo na co. Teraz mogę dać Paulowi plusa za jego zachowanie względem Elizy, ale czy jak się dowie całej prawdy to mu się nie odwidzi? ;)
OdpowiedzUsuńEliza jest bardzo odważna. Nie każda kobieta by zrobiła tak jak ona. Podziwiam za to Elizę i mam nadzieje, że uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę ;)
OdpowiedzUsuń