05 października 2013

Anioł Śmierci



Jest dzień. Taki piękny, słoneczny, kolorowy, ot zwykły wiosenny dzień. A w twojej głowie panuje noc. Ciemna, złowroga, burza z piorunami, pełen kontrast względem otoczenia. Pełen kontrast względem życia, istna śmierć.
Ile razy o tym marzyłaś? Ile razy chciałaś ujrzeć własną śmierć? Jak bardzo chciałaś ją poczuć? Jak długo myślałaś nad sposobem? Ile stron internetowych przewertowałaś, żeby znaleźć ten jeden, jedyny, idealny? Ilu ludzi oszukiwałaś, wmawiając im, że wszystko jest w porządku? Że wcale a wcale nie ruszył cię jego wyjazd?  Że nie czujesz się samotna? Oszukiwałaś samą siebie? Oszukiwałaś jego? Oszukiwałaś cały świat?

Pierwsza myśl: o Matko Boska
Druga myśl: o ja idiotka!

Spoglądasz w lustro. I co widzisz? Podkrążone oczy, rozmazany po policzkach tusz do rzęs, resztę zaschniętej czerwonej szminki, jego ulubionej. Podarte ubrania, zdradzające to, co stało się jakiś czas temu, całkiem niedawno, sama nie wiesz dokładnie, kiedy. Może godzinę temu, może dwie, a może pięć minut temu. Straciłaś poczucie czasu już w momencie, w którym za drzwiami swojego mieszkania zobaczyłaś tę paskudną twarz, zawsze przyprawiającą cię o strach. Czułaś, że nie powinnaś otwierać, ale co by to zmieniło? Dopadłby cię dwa, trzy dni później, mogłabyś skończyć jeszcze gorzej… A tego nie chciałaś. Nie chciałaś umierać przez niego. Sama chcesz władać swoim życiem i śmiercią, sama dla siebie chcesz być bogiem, panią własnego losu.

Chyba już pójdę, a wcale mi się nie chce
Burdel w mej głowie jak w damskiej torebce...

Pół roku temu straciłaś panowanie nad własnym życiem. Wówczas byłaś szczęśliwą, kochaną i kochającą, dwudziestokilkuletnią dziewczyną z planami na przyszłość. Jedna impreza, jedno zakichane klubowe spotkanie narzeczonego zmieniło twoje życie w piekło. Wtedy dopadł cię on, wcale niepijany, jak to próbował wmówić wszystko wokół, kiedy zdemaskowałaś jego zamiary. Zwyczajnie chciał cię przelecieć, bez zbędnych ceregieli, chciał zerżnąć cię jak pierwszą lepszą prostytutkę, nie płacąc za nic. Chciał zgwałcić narzeczoną swojego bliskiego kolegi z drużyny. Nie, to nie był zwykły popęd seksualny niewyżytego samca, on musiał coś udowodnić sobie, tobie i jemu. Od początku obaj widzieli w tobie kogoś wyjątkowego, ale to Niemiec pierwszy wzbudził twoją sympatię i to z nim chciałaś spędzić resztę życia. A Amerykanin stał z boku i knuł, spiskował, wymyślał coraz to perfidniejsze sposoby uprzykrzenia ci życia.
Z początku nie było źle, to tylko kilka nachalnych zaproszeń na kawę, lunch, obiad, nic groźnego. Za każdym razem grzecznie odmawiałaś, nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się w głowie przyjmującego. On z każdą chwilą coraz bardziej cię nienawidził i coraz bardziej pożądał jednocześnie, sama gubił się w tym, co do ciebie czuje. A ty nie czułaś nic, zupełnie jak teraz. Potem były kwiaty, modliłaś się, żeby do były romantyczne prezenty od Jochena, ale on za każdym razem przeczył, śmiejąc się, że masz tajemniczego wielbiciela. Ty też się śmiałaś, tylko coraz rzadziej i coraz bardziej nerwowo. Następnie zaczęły się głuche telefony, liściki z pogróżkami. Nie chciałaś siać paniki, nie mówiłaś nic swojemu narzeczonemu. On wyjechał na zgrupowanie, a ty zostałaś sama. W Rzeszowie. Tuż obok niego. To był błąd.

Próbuję otworzyć oczy, huk rozlepianych powiek wiruje mi w głowie
Powietrze jakieś takie cięższe, chłepcę je chłepcę powoli na zewnątrz i do środka
                                   
Długo błąkał się po osiedlu. To nie tak, że nie wiedział, gdzie mieszkasz. Doskonale wiedział, ale miał wątpliwości, może wyrzuty sumienia tuż przed złym czynem? Zastanawiał się, czy to ma sens. Przecież ty nic mu nie zrobiłaś… Tylko wybrałaś Jochena i tylko milion razy odrzuciłaś propozycje spotkań. Paulowi Lotmanowi się nie odmawia! Wydaje się, że ktoś cię o tym nie poinformował i teraz płacisz za to wysoką cenę, bardzo wysoką. Przyszedł, sumienie przegrało, nie było wystarczająco mocnego powodu, by zaniechać zemsty. Zemsty na tobie, na Jochenie, na całym świecie.
Otworzyłaś drzwi, a teraz żałujesz. Ale przecież nie mogłaś przewidzieć, że będzie aż tak źle, że tak cię potraktuje. Teraz wiesz, że to była wyłącznie nienawiść, że nie było w tym ni krzty pozytywnych uczuć, on też to wie. Dlatego włóczy się po nocy ciemnymi ulicami, kopiąc co chwila kamyki, pijąc piątą butelkę piwa i żałując, chyba…
Ty za to ciągle stoisz przed lustrem i zastanawiasz się, co wybrać… Stary dobry sposób z amfetaminą czy może jednak te kuszące żyletki?

I znowu zamieszanie na chacie
I znowu zarzygane żółcią szmaty
Znowu tępa próba żyletki

Warto było? Warto było zmieniać swoje życie dla Jochena? On wyciągnął cię z dołka, psychicznego, fizycznego i każdego innego. On pozwolił ci odbić się od dna. A teraz co? Tak po prostu go zostawisz? Czy może napiszesz list treści: „Podziękuj swojemu koledze z drużyny za to, że już mnie nie ma…”? Co zrobisz? Zginiesz czy przetrwasz? Zgaśniesz czy zapłoniesz na nowo? Jutro nad twoją głową będą latać jaskółki czy kruki?
Krzyczysz, że nie chcesz żyć, że to nie ma sensu, że tak nie potrafisz.
Krzyczysz, że żałujesz wszystkiego, co było złe, że nie zasłużyłaś na taką karę.
Bo to była surowa kara. Najpierw los daje ci szczęście, a potem tak brutalnie je odbiera.
Jesteś katem czy ofiarą?
Katem dla tego pozornie spokojnego Amerykanina? Ofiarą jego obsesji?
Katem samej siebie? Ofiarą własnej słabości?
Jedno cięcie.
Drugie.
Trzecie.
Krew rozlewa się po kafelkach. Kto by pomyślał, że to czyni taki syf.
Dlaczego to robisz? Nie wiesz?

O jak mi niedobrze... jeszcze w głowie słyszę głosy,
rozczochrane myśli, odklejone paznokcie, połamane włosy

Ludzie, żeby odebrać sobie życie, skaczą z mostów, wieszają się pięć metrów nad ziemią, nieudolnie próbują przeciąć sobie żyły, przedawkować leki nasenne, a nawet paracetamol. Muszę przyznać, że jestem pełen podziwu dla twojej zawziętości, bo próbujesz wielu sposobów jednocześnie. Tylko czekam, aż z tymi tabletkami krążącymi po poprzecinanych żyłach będziesz biegła na most. Tak się jednak nie dzieje.
Bo ty zamykasz oczy, zabierasz mi całą zabawę…

Już 4 rano, jak ten czas dziwnie leci
Jeszcze się Ziemia trochę przekręci i znowu zaświeci słońce

Jest dzień. Taki piękny, słoneczny, kolorowy, ot zwykły wiosenny dzień. A w jego głowie panuje noc. Ciemna, złowroga, burza z piorunami, pełen kontrast względem otoczenia. Pełen kontrast względem życia, istna śmierć.
Stracił ciebie. Stracił swój sens życia. Jak ty mogłaś to zrobić?! Jak? Dlaczego? Po co?
Obok niego stoi Paul. Już wytrzeźwiał, w jego krwi nie ma alkoholu, ale jest coś dużo gorszego. Poczucie winy, wyrzuty sumienia, te same, które chciały go powstrzymać przed przyjściem do ciebie wczorajszego dnia. A ty patrzysz na to wszystko z góry… Nie płaczesz, nie możesz, nie masz jak. Jesteś powietrzem, czymś ulotnym, czymś, czego nie ma. Zaraz cię zakopią, nic z ciebie nie zostanie. Jochen zapomni, Paul znajdzie nową ofiarę, a ty znikniesz. Już zniknęłaś.
Jesteś przeszłością.
Jesteś wspomnieniem.
Jesteś natrętną myślą.
Jesteś przykrym doświadczeniem.
Jesteś smutkiem.
Jesteś błędem.
Jesteś niczym.

A ja, twój Anioł Śmierci, patrzę na to dzieło z nieukrywaną satysfakcją.

______________________

Nie, nie wracam.
Nie wiem, co to, po co i dlaczego, ale skoro jest, to niech będzie.
Jak ktoś o mnie jeszcze pamięta, to niech wie, że go kocham, ale zwyczajnie straciłam sens pisania, a to powstało przypadkiem. 

14 komentarzy:

  1. Dobry wieczór, jestem pierwsza i kij wam w oko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porażająco miła (like always) i pociągająca (nosem) Repugnance postanowiła sobie dzisiaj, że się pouczy. Wyszła jej z tego figa z makiem, bo czuje się, jakby ją czołg (który jest w posiadaniu Jośka) przejechał. Jednak pewna cudowna osóbka (zwana Commi) postanowiła poprawić jej nastrój (wyjątkowo nie interesującym wykonaniem pewnej przeróbki). Napisała więc opowiadanie, które Repugnance uznała za zajebiste i aż je sobie wydrukowała. A potem Repugnance się załamała.
      DLACZEGO JA NIE POTRAFIĘ TAK PISAĆ? ;<

      & remember: JOSIEK ZAWSZE JEST TYM DOBRYM. ♥

      Usuń
    2. Dobra, właśnie przeczytałam to powyżej i aż poszłam po termometr.
      Tylko 37,5.
      Lepiej nie mówić mamie, bo się znów obrazi.

      Usuń
  2. jeśli to, co przeczytałam, nazywa się 'straciłam sens pisania' to ja nie wiem, co to znaczy sens pisania. jest mocne i dramatyczne, a ja tak lubię i mi się tu wszystko podoba i w ogóle Cię uwielbiam i mam nadzieję że jeszcze Cię tak najdzie wiele razy.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest przypadkiem?
    Niech takich 'przypadków' będzie o wiele więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. To co jest wyżej jest świetne :D Dlaczego ona sobie odebrała życie? Przecież to jest ostateczność... Paul niech nigdy o tym nie zapomni co zrobił. Niech ma wyrzuty sumienia do końca życia!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaką mi niespodziankę zrobiłaś tym nagłym nawet jednorazowym pojawieniem się :)))) Nie spodziewałabym się tego po Lotmanie, to taki niewinny z twarzy człowiek, ale jak to się mówi pozory mylą. Moim zdaniem samobójstwo to najgorsza z obranych drug, mówi się ze to wyjście dla tchórzy, jasne, tylko jaki tchórz miałby tyle odwagi by odebrać sobie życie, to tylko z pozoru jest takie łatwe. Szkoda że obrała taka drogę, mogła wybrać inną, drogę zemsty i pokazać Paulowi ze stworzył potwora. Oni obaj nie zapomną Jochen będzie pamiętał swoją dziewczynę, narzeczoną do końca życia a Paul będzie miał po kres żywota wyrzuty sumienia takich rzeczy nie da się wyrzucić z pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pamiętam i mimo że to u góry powstało przypadkiem, to cieszę się że postanowiłaś opublikowałaś ;) Lotman był tu potworem, który zniszczył życie nic mu niewinnej kobiecie. Nie rozumiem tego postępowania. Ona z resztą też nie powinna ukrywać przed Jochenem tego co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie, że pamięta ;) Cieszę się, że znów mogłam przeczytać coś Twojego autorstwa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze masz wiernych czytelników <3

    OdpowiedzUsuń
  9. ohh! oczywiście, że Ciebie pamiętamy! to jest... brutalne, ale świetne. chce taki przypadek again <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć :) Zapraszam Cię na mojego bloga : http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ . Dużo siatkarzy, dużo zawirowań, dużo przyjaźni, dużo młości i dużo pomysłów. Przepraszam za spam, ale może akurat spodoba Ci się moja fabuła :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Commi teraz jestem tak strasznie zabiegana, zajęta i ciągle brakuje mi wolnego czasu, nie wspominając o zaległościach na blogach, ale kiedy zobaczyłam, że coś napisałaś, to nie mogłam, zwyczajnie nie mogłam nie być tu i nie przeczytać. Jesteś pierwszą blogerką na jaką natrafiłam i to dzięki Tobie poznałam niejako od środka ten świat. To Twoje historie o Żygadle, Nowakowskim i te na tym blogu, sprawiły, że polubiłam miłosne opowieści, bo książki jakie czytam są o zupełnie innej tematyce. Oj i bym zapomniała o wyjątkowej historii Mariusza i Lilki. Jej to chyba nigdy nie zapomnę, lepsza od nie jednej książki.
    Tak, miło Cię zawsze wspominam.
    Dziękuję za wiele i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń